bytom.repertuary.pl
Profil

Profil: Recenzor

Komentarze do filmów:

Przed wschodem słońca Recenzor, 22. lipca 2005 godz. 13:44

Czy to jest "Before Sunrise"...
z 1995 roku, z Ethanem Hawke i Julie Delpy? Jeśli tak, to film jest absolutnie genialny i zasługuje na ocenę 10/10.

Gra wstępna Recenzor, 4. lipca 2005 godz. 11:26

Słabizna
Jak by na to nie patrzeć, ten film jest słabiutki... Pierwsza połowa to nudne romansidło. Potem główny bohater traci przytomność i oglądamy kilka chaotycznych, pociętych epizodów. Bardziej irytujących niż intrygujących. W końcu następuje wielki finał filmu oraz kilka "drastycznych" scen (pestka, w porówaniu z filmami pokazującymi egzekucję zakładników w Iraku). Wynudziłem się niemiłosiernie. Nigdy więcej japońskich "horrorów". :-/

Czasem słońce, czasem deszcz Recenzor, 18. czerwca 2005 godz. 21:12

Kicz! (w pewnym sensie...)
Fabuła filmu jest przeraźliwie płytka i absolutnie niestrawna dla przeciętnego faceta... Przywodzi na myśl Harlequiny czy też inne tandetne historyjki miłosne dla kobiet. Uczucia łączące głównych bohaterów przedstawione są w sposób niebywale afektowny i przerysowany. Aktorstwo stoi na (delikatnie mówiąc) miernym poziomie. Natomiast muzyka i taniec... O właśnie, tutaj tkwi prawdziwa siła tego filmu. Okazuje się, że mierni aktorzy potrafią przeistoczyć się w znakomitych tancerzy, a ponieważ choreografia i scenografia stoją również na najwyzszym poziomie, więc sceny "taneczne" robią ogromne wrażenie i ogląda się je z prawdziwą przyjemnością. Kolejnym plusem filmu są niezwykle piękne kobiety (oczywiście Naina, poprzednia narzeczona Rahula, bije je wszystkie na głowę... ech, gdzie ten facet miał oczy??? ;-)). No i jeszcze sam Rahul, którego wygląd od razu wzbudził we mnie sympatię, gdyż bardzo przypominał mi znanego bohatera filmów akcji "made in Hong Kong", a mianowicie Jackie Chana. ;-)

Sin City - Miasto grzechu Recenzor, 12. czerwca 2005 godz. 21:44

Damn, you're right, boy! :-)
Było dokładnie tak jak mówisz (sorry, nie sprawdziłem wcześniej). Tarantino wyreżyserował tylko jedną scenę i wziął za to od Rodrigueza symbolicznego 1$: "Ostatecznie Tarantino wyreżyserował sekwencję z „Wielkiej jatki”, w której Dwight i Jackie jadą samochodem przez deszcz, a Dwight jest przekonany, że martwy Jackie rozmawia z nim." (genialna scena, BTW - chyba nawet najlepsza w filmie)

Sin City - Miasto grzechu Recenzor, 12. czerwca 2005 godz. 20:21

Bardzo ciekawy
Mistrz Tarantino powoli wraca do formy. :) Może nie jest to jeszcze tak znakomite kino jak "Reservoir Dogs", ale na pewno krok we właściwym kierunku. Zdecydowanie warto zobaczyć, chociażby ze względu na niesamowite ujęcia. Pierwszy raz możemy zobaczyć tak doskonałe przeniesienie komiksu (zarówno kreski jak i fabuły) na taśmę filmową. Coś pięknego. Gorąco polecam fanom filmów Quentina, Rodrigueza oraz tym, którzy byli zachwyceni stylistyką francuskich filmów takich jak Dobermann, Vidocq, czy Braterstwo Wilków.

PitBull Recenzor, 8. czerwca 2005 godz. 16:50

Pablo...
Wybacz, ale pie*sz bez sensu. Dla Ciebie kino może być tylko i wyłącznie rozrywką, inni szukają w nim czegoś więcej. I bardzo dobrze. W tym momencie przypomina mi się recenzja pewnej gospodyni domowej z "Requiem dla snu", która powiedziała że jest to najgorszy film jaki w życiu widziała, bo był niesamowicie dołujący, a ona później zmywała z mężem garnki po kolacji i nawet nie mieli o czym pogadać... Człowieku, jeśli nie rozumiesz PO CO ktoś ten film nakręcił, to znaczy tylko tyle że nie jest to film dla Ciebie, a nie że jest to zły film, który nigdy nie powinien był powstać. Sorry, ale szlag mnie trafia jak czytam takie wypowiedzi.

Gwiezdne wojny: część III - Zemsta Sithów Drow, 6. czerwca 2005 godz. 11:42

Najlepszy komentarz do tego "dzieła"...
"Przez 2 godziny z okładem lateksowe Muppety napieprzają się jarzeniówkami". :-] Gorąco polecam fanom serii (i tylko im).

Dom latających sztyletów Recenzor, 23. maja 2005 godz. 00:15

Ja bym raczej polecał...
"Shaolin Soccer" lub "Kung-Fu Hustle". Skakanie po szczytach drzew i bieganie po wodzie znakomicie sprawdza się w jajcarskich filmach kung-fu (no, może jeszcze w Pszczółce Mai) - w pozostałych przypadkach trzeba wyłączyć podstawowe funkcje mózgu, aby móc patrzeć na takie sceny bez zażenowania. Ja tego nie potrafię - to pewnie dlatego te chińskie super-gnioty w ogóle do mnie nie trafiają.

Królestwo niebieskie Recenzor, 22. maja 2005 godz. 23:49

I jeszcze jeden, i jeszcze raz...
Kolejna hollywoodzka superprodukcja, po Troi, Aleksandrze, Gladiatorze, Królu Arturze i Władcy Pierścieni. Kolejny raz otrzymujemy miałką i niewiarygodną historyjkę, wspaniałe efekty specjalne i cukierkowatych bohaterów... Coś w sam raz dla nastolatek (ach, ten Orlando) - bardziej wymagający widz nie wystawi temu gniotowi wyższej oceny niż 5/10.

Kontrolerzy Recenzor, 10. maja 2005 godz. 15:42

Jakżeż mi przykro
No niestety, cały problem w tym że tego typu filmy nie mają prawa trafić do wszystkich. Trzeźwo stąpający po ziemi realiści chcą mieć wszystko podane na tacy, poukładane i poszufladkowane: fabuła jest taka, przesłanie jest takie, gatunek filmowy taki... Jeśli zbyt dużo elementów miesza się ze sobą, to biedne ludziska się gubią, mówią że powstał film bardzo płytki, niepotrzebny, bezwartościowy, dla mało wymagającego widza. Ale takich filmów się nie da się tak łatwo analizować, moi kochani okularnicy. Tragizm, szaleństwo oraz cyniczne poczucie humoru, dawkowane w odpowiednich proporcjach, potrafią tworzyć coś absolutnie niezwykłego. To coś jest dla mnie wyraźnie dostrzegalne, pojawia się w każdym z moich ulubionych filmów. Nie widzicie tego? Bardzo mi przykro. Wobec tego idźcie na "Dom latających sztyletów" lub "Królestwo niebieskie" - założę się, że będziecie zachwyceni.

Mechanik Recenzor, 21. kwietnia 2005 godz. 10:16

Nie wiem co jest prawdą na krawędzi snu...
Jeden z najlepszych filmów jakie widziałem w tym roku. Christian Bale jest absolutnie genialny w roli Trevora Reznicka, nie wyobrażam sobie aby tę postać mógł zagrać ktoś inny. Świetne są zdjęcia - ciemne, rozmyte, wyprane z kolorów, znakomicie współgrają z tym, co dzieje się w głowie głównego bohatera. Scenariuszowi można zarzucić tylko tyle, że jest trochę za bardzo przewidywalny - ja po paru minutach domyśliłem się jaki napis ukaże się w grze w Wisielca, w połowie filmu odgadłem jego zakończenie... Mimo to gorąco polecam miłośnikom ambitnego (a może - "pokręconego"?) kina. Podobne klimaty: Memento, Pająk, Taksówkarz, Requiem dla snu, Fight Club, Donny Darko.